O zarządcach i różnych podejściach do problemów cz.I

Blog

 

O zarządzaniu i nie tylko...

środa, Październik 16, 2019, 07:50
Ostatnio sporo się działo (także w moim otoczeniu) i dzięki temu miałem sporo okazji do obserwowania różnych reakcji i zachowań ludzi. Jedna sytuacja jaką obserwowałem z zaciekawieniem dotyczyła sąsiedniej wspólnoty która miała problemy z kanalizacją. Zaczęło się od "wybijania" studzienki w piwnicy. Wspólnota usunęła zanieczyszczenia, wezwała służby które udrożniły kanalizację i pozostało tylko wietrzyć piwnice. Ale żeby nie było tak ładnie po 3 może 4 tygodniach sytuacja się powtórzyła. Jako że zarządzam sąsiednimi wspólnotami a dana wspólnota nie miała zarządcy dostałem telefon od Pani z zarządu żebym przyjechał bo to my zalewamy im piwnice. Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu, sprawdziłem piwnice i instalacje w swoich wspólnotach, sprawdziłem kanalizację burzową (jest to instalacja ogólnospławna, więc jest połączona z burzową) i żadnych nieprawidłowości po naszej stronie nie stwierdziłem. Grzecznie wytłumaczyłem Pani że nie mamy z tym zalaniem nic wspólnego, przejrzałem instalację, zajrzałem do studzienek, porozmawiałem z mieszkańcami i postawiłem diagnozę - jest to stara żeliwna instalacja która ma już około 40 lat, dodatkowo została wadliwie wykonana i wymaga wymiany. Oceniając na szybko koszt około 2-3 tyś., kilka dni pracy i problem rozwiązany na kolejne 50 lat. Pani z zarządu nie chciała się zgodzić z moją diagnozą, twierdziła, że skoro przez 40 lat było dobrze to dlaczego teraz mają to wymieniać, zaczęła szukać innych przyczyn i innych rozwiązań. Ja grzecznie podziękowałem i udałem się do swoich obowiązków. Wspólnota drugi raz wezwała odpowiednią ekipę która udrożniła instalację i usunęła nieczystości, czyli ponownie poniosła koszty, oraz znowu suszyła i wietrzyła piwnice.
Jako, że w sąsiednich wspólnotach prowadziliśmy prace byłem niemal codziennie obecny na miejscu i mogłem obserwować dalszy rozwój sytuacji. Po kilkunastu dniach na miejscu z planami instalacji pojawił się nowy zarządca wybrany przez tą wspólnotę (jak widać sama nie mogła sobie poradzić z problemem). Pan najpierw chodził z planami przez około 15 minut i próbował rozszyfrować gdzie co jest, po tym czasie podszedł do mnie, przedstawił się i zaczęliśmy rozmawiać o problemach tej wspólnoty. Na początek próbował zepchnąć problemy swojej wspólnoty na nasze prace które tam prowadziliśmy (oczywiście gdyby miał jakiekolwiek pojęcie o instalacjach wiedziałby że te zarzuty są absurdalne), później próbowałem mu wytłumaczyć z czego wynikają jego problemy, a na końcu musiałem pokazać mu jak przebiega jego instalacja! Tak! Pan chodził przez 15 minut z planami i mapą, ale dopóki nie pokazałem mu gdzie zaczyna się i jak przebiega instalacja jego wspólnoty nie potrafił się w tych planach odnaleźć! Nie potrafił nawet zlokalizować na mapie studzienki która znajduje się pół metra od drzwi! - tutaj tylko wspomnę o tym, żebyście dobrze wybierali zarządców, ale o tym już pisałem :)
Jak już pokazałem zarządcy co i jak zadowolony biegał dalej, ale chyba tylko udawał że coś sprawdza, bo nie otworzył nawet studzienki czy rewizji żeby sprawdzić z jakiego materiału i w jakim stanie są instalacje...
Znowu minęło kilka dni i na podwórku pojawił się znowu specjalistyczny samochód do przepychania kanalizacji. Jak twierdził zarządca z którym rozmawiałem tym razem zrobili czyszczenie prewencyjne "bo może ostatnim razem czyszczenie nie było dokładne" - jak dla mnie naciągane tłumaczenie, bo przecież za każde czyszczenie i przepychanie rur wspólnota płaci i prace powinny być wykonane rzetelnie i profesjonalnie. Ale przecież to nie zarządca płaci, tylko wspólnota więc co szkodzi zamówić taką usługę...
Obserwuję dalej...
Po kilku dniach na podwórku pojawia się inny samochód techniczny z kamerą. Sprawdzają w jakim stanie są rury i co powoduje zatory. Sąsiadka z okna mówi, że w miedzyczasie były jeszcze kolejne czyszczenia - podobno ten samochód to już szóste !!! podejście do tej instalacji. Ja nie płacę za to więc to nie powinna być moja sprawa, ale szkoda, że nieświadoma wspólnota zapłaci za te występki niekompetentnego zarządcy. 
Po wizycie kamery zapada decyzja "instalacja jest stara, w złym stanie i wymaga wymiany". Szkoda tylko, że dla mnie ustalenie przyczyn awarii i dalszego postępowania zajęło około godziny i nie kosztowało nic, a wspólnota straciła na to około miesiąca i poniosła zbędne koszty. Jakie? Policzmy: WIK wysyła samochód do udrożniania za około 300zł/h. Jeżeli tych wizyt było 5 to mamy już około 1500zł. Do tego kamera która kosztuje około 500zł/h. Szacuję, że godzina powinna wystarczyć, więc mamy już razem 2000zł. No i oczywiście roboty które trzeba wykonać by wymienić rury - ja szacowałem je na 2-3 tysiące. Czyli według moich ostrożnych wyliczeń wspólnota jest "w plecy" około 2000zł i kilka razy musiała sprzątać nieczystości w piwnicach i wietrzyć piwnice. Dla mnie to niepotrzebne koszty, ale przecież zarządca mógł się "wykazać" że dużo robi...

PS. Właśnie się dowiedziałem, że wspólnota za wymianę przyłączy w piwnicach zapłaciła około 12tyś!!!, co wraz z niepotrzebnymi czyszczeniami daje niebagatelną kwotę 14tyś zł. Gdyby wspólnotą zarządzała nasz firma - zapłaciłaby za całość około 3tyś zł, czyli na koncie pozostałoby ponad 10tyś. Oceńcie sami kompetencje i podejście do tematu "konkurencyjnego" zarządcy...

Brak komentarzy.
(*) Pola obowiązkowe

...

Strona zbudowana z Kopage
← Zbuduj swoją teraz
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem
Powered by Kopage